
Polska nadrabia zaległości dzięki historycznym wynikom WIG. Chaos w USA

Indeks WIG pobił historyczny rekord, przekraczając 100 tys. pkt! Inwestorzy nadrabiają lata niedowartościowania polskich akcji, choć nadchodzący maj budzi obawy o możliwą korektę – w przeszłości ten miesiąc często przynosił spadki.
Polityka Donalda Trumpa obliczona na deprecjację dolara zaczyna być okupiona wielkimi ofiarami. Wśród wielu porażek amerykańskiej polityki przykuwa uwagę dramatyczny bilans handlowy. Spadł on w marcu do (- 161,99 mld) USD ze 147,91 mld USD. To najniższy odczyt w historii.
Poniżej podsumowanie i prognozy dla różnych klas aktywów przygotowane przez głównego analityka Phinance S.A.
AKCJE
Zbliża się koniec. Hossy być może, sezonu piłkarskiego na pewno. Na obiekcie II ligowego obecnie klubu z Bielska-Białej można usłyszeć chóralną kibicowską przyśpiewkę: „Idzie, idzie Podbeskidzie”! W ten sposób kibice zachęcają do większej żywotności hasających po zielonej trawie. Notowania polskich akcji też idą! Oj, idą! Polska giełda, omijana długie lata przez poważne pieniądze, traktowana była jako II-ligowe miejsce lokowania kapitału. Mamy przepiękny okres zasypywania niedowartościowania polskich spółek. WIG - najdłużej notowany indeks na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, obejmujący akcje spółek notowanych na rynku podstawowym, liczony od 16 kwietnia 1991, osiągnął historyczny rekord i pokonał magiczną barierę 100.000 pkt. (tu fanfary, bębny i trąby!). WIG20 ze względu na jego skład (dominacja spółek państwowych) do historycznych rekordów nie aspiruje (3900pkt), ale zbliża się do przetestowania poziomu dotychczasowego szczytu hossy z 18 marca, znajdując się powyżej 2800 pkt (tu konfetti!). Sposób, w jaki polskie akcje odrobiły straty wywołane załamaniem światowych giełd, sprokurowanym przez oficjalnego globalnego Insidera, pełniącego funkcję Prezydenta USA, był spektakularny. Rekordowe notowania mają to do siebie, że trudno wskazać nowe poziomy do których hossa może być kontynuowana. Trzeba pamiętać, że póki co nadrobiliśmy zaległości z poprzednich lat. Moim zdaniem, nie w całości.
Zagrożeniem, dla kontynuowania wzrostów jest miesiąc w który wchodzimy. Wyświechtane amerykańskie przysłowie o sprzedaży w maju sprawdzało się bowiem w ostatnich latach idealnie. Pod koniec kwietnia minął setny dzień urzędowania prezydenta Trumpa w jego obecnej kadencji. Indeks S&P 500 spadł w tym czasie o 7,8%. To najgorszy start od czasu prezydenta Nixona w 1973 roku. Dla porównania, za czasów Bidena rynek po 100 dniach wzrósł o 10,9%. Zaufanie konsumentów w USA spadło w kwietniu piąty miesiąc z rzędu, spadając do poziomów nienotowanych od początku pandemii COVID. Odsetek konsumentów spodziewających się mniejszej liczby miejsc pracy w ciągu najbliższych sześciu miesięcy (32,1%) był prawie tak wysoki jak w kwietniu 2009 r., w samym środku wielkiej recesji. Czy w USA może być jeszcze gorzej? Patrząc na rynki akcji w dłuższym terminie przykuwają uwagę prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Ciekawie wygląda spojrzenie na prognozy na 2026 rok. Okazuje się, że perspektywa dla krajów europejskich (Francja i Niemcy) są lepsze od perspektyw dla USA. To pierwsza taka konstatacja sporządzona przez MFW, odkąd perspektywy są publikowane (!). Według tych samych prognoz w latach 2025-2026 Indie pozostaną najszybciej rozwijającą się gospodarką, rozwijającą się mniej więcej dwa razy szybciej niż średnio cały świat. Polska w tym zestawieniu wypada bardzo dobrze, a cały czas nie odpalono jeszcze najważniejszej racy w postaci zakończenia agresji rosyjskiego okupanta.
OBLIGACJE
Tuż po weekendzie majowym, Rada Polityki Pieniężnej najpewniej sprawi przykrość p. prof. Joannie Tyrowicz i obniży stopy procentowe. W kwietniu WIBOR zleciał bardzo, co kredytobiorcy idealnie mają odczuć przed wyborami. Żeby jednak nie mieli kłopotów z interpretacją, komu zawdzięczają swój lepszy los, RPP musi obniżyć stopę spektakularnie. Nie wykluczam więc obniżki o 75pb, choć najbardziej prawdopodobna jest obniżka o 50pb. Mamy więc długo oczekiwany okres wzrostów cen obligacji stałokuponowych. Biorąc pod uwagę, że RPP jest przynajmniej pół roku spóźniona z obniżkami i że istnieje miejsce na przynajmniej 100pb do końca roku, wzrosty cen obligacji powinny być kontynuowane. Według wstępnych szacunków GUS inflacja CPI spadła w kwietniu do poziomu 4,2% z 4,9% w marcu. Konsensus oczekiwań zakładał spadek do 4,3%. To kolejny argument za obligacjami o stałych kuponach.
Odwołane cła, jeśli nawet wrócą, akurat w Polsce mogą zadziałać deflacyjnie, dając dalszą przestrzeń do większych niż zakładane 100 pb obniżek. Podtrzymuję pogląd, że największym zagrożeniem dla wzrostu cen obligacji jest wygrana w wyborach prezydenckich kandydata obecnie rządzących. Może się wtedy okazać, że prof. Tyrowicz zacznie zyskiwać poparcie wśród innych członków RPP, dla swych kontrowersyjnych propozycji podwyżek stóp. Następne wybory parlamentarne będę w 2027 roku, a to oznacza, że w następnym roku zaczną się już pierwsze wyborcze harce. Większość członków kończy swoja kadencję dopiero w 2028 roku, a nie będą oni pchać PKB w górę obniżkami stóp.
Przy tej klasie aktywów, nie sposób nie wspomnieć o szaleńczym (nie pierwszym, nie ostatnim) pomyśle DT pohukiwania na FED. Szef zespołu ekonomicznego Kevin Hasset stwierdził, że prezydent rozważa prawne możliwości zwolnienia szefa FED. W trumpowskich social mediach prowadzona jest nagonka na Jerome Powella, po tym jak stwierdził on, że sytuacja gospodarcza jest trudna, perspektywy chaotyczne, a mandaty FED mogą być zagrożone. W domyśle: Rezerwa nie może zapowiedzieć obniżki stóp procentowych w najbliższych miesiącach. Czy FED się ugnie? Kadencja Powella kończy się w maju 2026 i pomruki Trumpa odczytać można jedynie jako przynaglenie do i tak nieuchronnych obniżek stóp, które wiadoma postać będzie mogła przypisać sobie jako zasługę.
Słabe nastroje konsumentów wraz z danymi z rynku pracy będą wywierały większą presję na władze monetarne w kwestii dostosowania polityki (stopy procentowe w dół). To automatycznie przekłada się na rynek obligacji, który reaguje spadkiem rentowności (wzrostem kursów). W przypadku amerykańskich 10-latek rentowność spadła do 4,18% i jest najniższa od 8 kwietnia. Droga na 3,6% na amerykańskich dziesięciolatkach dalej w grze.
SUROWCE
To co stało się w ostatnim miesiącu na kursie złota, kształtem przypomina ostatnią falę euforycznego wzrostu. Od 8 do 21 kwietnia kurs złota wzrósł o około 15%. Warte analizy jest porównanie ceny uncji złota do płacy godzinowej w USA (liczba godzin potrzebna do przepracowania, żeby móc kupić jedną uncję złota). Obecny poziom ceny złota znajduje się na rekordowym poziomie w tego typu zestawieniu. Cytując za własnym dziadkiem „trzeba sporo worków z mąką przenieść”, żeby uncję złota kupić. Po drugie, relacja płacy godzinowej do ceny uncji złota przekracza obecnie wartości notowane podczas wcześniejszych okresów bardzo znaczących kryzysów gospodarczych. Gdyby chcieć pokusić się o wnioski to albo inwestorzy przeszacowują obecnie wartość złota, albo gospodarkę światową czekają poważne turbulencje. Ostatni wzrost do kolejnego rekordowego i psychologicznego poziomu 3500 USD okazał się zbyt szybki w zbyt krótkim czasie. Cena kruszcu została więc sprowadzona do korekty, która jednak nie burzy średnioterminowego trendu wzrostowego. Przebiega ona łagodnie korzystając z okrągłych poziomów jako psychologicznych wsparć. Dziś takim poziomem są okolice 3300 USD. W kolejnych dniach nie można wykluczyć niższych wartości, bliżej średniej SMA50 (3180 USD).

Wojna handlowa prowadzona przez USA szkodzi wzrostowi gospodarczemu i popytowi na energię. Dokładając do tego większą podaż generowaną przez luzowanie ograniczeń OPEC+, mamy największy od 1988 roku (czyli od roku w którym w ogóle kontrakty na ropę są notowane) jednomiesięczny spadek ceny, przekraczający 15%. Dla cen ropy gorsza niż COVID jest polityka DT. W kwietniu 2020 r., gdy pandemia przetoczyła się przez rynki, WTI w pewnym momencie była notowana na minusie. Mimo to ropa Brent zakończyła ten miesiąc wyżej, a całomiesięczne wyniki WTI nie były tak złe, jak obecnie. Dla konsumentów to naturalnie dobra wiadomość. Czeka nas okres tańszego tankowania no i finansowanie rosyjskiej agresji robi się droższe.
WALUTY
Polityka DT obliczona na deprecjację dolara zaczyna być okupiona wielkimi ofiarami. Wśród wielu porażek amerykańskiej polityki przykuwa uwagę dramatyczny bilans handlowy. Spadł on w marcu do (- 161,99 mld) USD ze 147,91 mld USD. To najniższy odczyt w historii. Rynek oczekiwał spadku do 143,7 mld USD. Zespół Maanam ustami niezapomnianej Kory śpiewał „Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie…”. W tym rytmie Prezydent Trump nakłada cła, odwołuje, nakłada i odwołuje. Ceną tej nieprzewidywalności okazały się zakupy na zapas amerykańskich producentów, które wywaliły nie tylko bilans handlowy. Indeks aktywności przemysłowej Fed z Dallas przyniósł mocno negatywne zaskoczenie. Indeks osiągnął poziom około -36, czyli blisko 19 punktów poniżej oczekiwań. Jeszcze bardziej niepokojące są jego składowe: zamówienia nowych towarów gwałtownie spadły, podczas gdy ceny płacone przez producentów istotnie wzrosły. To kolejna czerwona lampka dla amerykańskiej gospodarki. Wcześniej otrzymaliśmy serię rozczarowujących wskaźników nastrojów.
Pojawiają się głosy, że atak Trumpa na Powella ma bardziej zrobić z niego kozła ofiarnego niepowodzeń polityki amerykańskiej administracji, aniżeli próbę faktycznego zamachu na jego mandat. Nie zmienia to jednak faktu, że jazda na Powella będzie prowadzona coraz częściej (bo działania Trumpa są nietrafione), co może prowadzić do dalszej erozji zaufania wobec amerykańskich aktywów. Prezydent USA może tym samym zrealizować swój plan znaczącego osłabienia dolara. Tylko jakim kosztem? Chińczycy nie myślą o tym, aby przełamać impas, który zmierza w stronę "zimnej wojny handlowej". Negocjacje z krajami, które wyraziły taką chęć w zamian za 90 dniowe zwolnienie z podwyższonych taryf celnych, idą wolno. Trump pisał o dużych postępach w rozmowach z Japonią, tymczasem nie ma sygnałów, aby porozumienie miało zostać szybko podpisane. Japończycy twierdzą, że strona amerykańska sama nie wie czego chce i zmienia swoje oczekiwania podczas negocjacji. Chaos w wydaniu Trumpa i jego doradców dalej trwa. W konsekwencji para EURUSD zapoznała się z poziomem 1,15.

Inwestorzy uciekają w bezpieczne aktywa - na fali są jen, frank, złoto ale też bitcoin (czy inwestorzy zaczynają znów dostrzegać jakąś alternatywę w kryptowalutach?). Krótkoterminowe napływy do funduszy krypto ponownie rosną. Sytuacja może tak dalej wyglądać, o ile na rynki nie wróci zaufanie do USA (wątpliwe), lub pojawią się mocne werbalne wypowiedzi przedstawicieli największych banków centralnych, którzy nie będą zadowoleni z nadmiernej aprecjacji własnych walut wobec dolara. To już zaczyna przebijać się w Japonii (USDJPY naruszył barierę 140).